Przejdź do menu głównego Przejdź do menu dodatkowego Przejdź do treści Mapa serwisu

I Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Śląskich w Rybniku I Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Śląskich w Rybniku Misja: Przygoda! Czyli jak klasa 3d i „przyjaciele” podbili Austrię, Słowenię i Włochy (i nie zgubili nikogo po drodze)

Misja: Przygoda! Czyli jak klasa 3d i „przyjaciele” podbili Austrię, Słowenię i Włochy (i nie zgubili nikogo po drodze)

Nie wiemy, kto wpadł na pomysł, żeby wysłać klasę 3d i jeszcze kilkoro Powstańców na tygodniową wycieczkę zagraniczną… ale ten ktoś zasługuje na medal! Bo choć było głośno, intensywnie i momentami lekko chaotycznie, to przywieźliśmy ze sobą nie tylko bagaż pełen magnesów i nielegalnych ilości czekolady, ale też wspomnienia, które zostaną z nami na zawsze. A więc zaczynajmy opowieść!

Punkt pierwszy: Słowenia – kraina smoków, jaskiń i pocztówkowych jezior

Pierwszym przystankiem była Jaskinia Postojna – miejsce tak niesamowite, że aż podejrzewaliśmy, że to kulisy nowego „Władcy Pierścieni”. Przejażdżka podziemną kolejką przez 24 kilometry korytarzy i komnat przyprawiała o dreszcze (z wrażenia, nie z zimna). A te stalaktyty i stalagmity? Gdyby umiały mówić, miałyby dużo do opowiedzenia – w końcu mają po kilka milionów lat!

Później przyszła pora na Lublanę – stolicę Słowenii, miasto, w którym smoki są wszędzie (na herbach, na moście, a ponoć nawet w sercach mieszkańców). Spacerując uroczymi uliczkami starego miasta i popijając lemoniadę nad rzeką Ljubljanicą, czuliśmy się jak bohaterowie europejskiej wersji „Pana Samochodzika”. Zwiedziliśmy zamek na wzgórzu, a potem… pamiątki, pamiątki, pamiątki! Tak, lenistwo poziom mistrzowski.

Na koniec dnia: Jezioro Bled – tak piękne, że niektórzy z nas zaczęli podejrzewać, że to fototapeta. Mała wysepka z kościółkiem pośrodku, woda tak błękitna, że wyglądała jak po retuszu w Photoshopie – istna bajka!

Punkt drugi: Włochy – czyli plażing, smażing i pizzing w Lignano Sabbiadoro

Ten dzień był stworzony z myślą o leniuchowaniu. Lignano Sabbiadoro, czyli jedno z najbardziej imprezowych miejsc nad Adriatykiem, przyjęło nas z otwartymi ramionami i bardzo gorącym piaskiem. Niektórzy się opalali, inni taplali w ciepłym morzu, a jeszcze inni – zdobywali nowe rekordy w ilości zjedzonych lodów. Wniosek? Włosi potrafią robić plaże, a my potrafimy się na nich świetnie bawić.

Punkt trzeci: Salzburg – Mozart, symfonie i selfie z nutką klasyki

Ostatniego dnia odwiedziliśmy Salzburg, miasto Mozarta, który pewnie nie podejrzewał, że kiedyś jego dom zostanie oblężony przez klasę z Rybnika. Przeszliśmy się ulicami wpisanymi na listę UNESCO, a po drodze poznaliśmy historię miasta, w którym barok spotyka się z rockiem (serio, widzieliśmy grajków z elektrycznymi skrzypcami!). W domu narodzin Mozarta część z nas próbowała zagrać coś na pianinie – niektórym wyszło, innym wyszło… do wyjścia.

Ciekawostka: Salzburg znaczy dosłownie „Solna Twierdza”, bo kiedyś było to centrum handlu solą. Można więc powiedzieć, że miasto zbudowano… na przyprawie.

Punkt czwarty: Karyntia – kraina słońca, jezior i małp na wolności

Karyntia to najbardziej nasłoneczniony region Austrii. I wiecie co? Wcale nie ściemniali! Zwiedziliśmy ruiny zamku Landskron, który wyglądał jak plan filmowy do średniowiecznego dramatu fantasy. Ze szczytu rozciągał się widok na jezioro Ossiacher See – aż chciało się napisać wiersz… ale nie mieliśmy czasu, bo zaraz był pokaz lotów orłów, sępów i sokołów. I nikt z nas nie został porwany!

Potem przyszedł czas na Affenberg, czyli „Małpią Górę” – miejsce, gdzie makaki japońskie żyją prawie jak na wolności. Zobaczyliśmy ich naturalne zwyczaje, styl życia i kilka zaskakujących zachowań (tak, makaki potrafią całkiem sprytnie rozwiązywać zagadki logiczne – szczególnie jeśli na końcu czeka nagroda🏆=🍎).

Ciekawostka: Makaki z Affenberg pochodzą z Japonii, a w naturze kąpią się w gorących źródłach. Tutaj niestety muszą zadowolić się austriackim klimatem, ale wyglądają na zadowolone.

Punkt piąty: Historia, statki i ostatnie przygody

Z okazji lekcji historii odwiedziliśmy grób Bolesława Śmiałego – postaci, która chyba była równie wybuchowa co nasza klasa. Wspominaliśmy króla, którego losy są owiane tajemnicą i legendą, idealne do kartkówek z historii.

Później czekał na nas rejs statkiem po jeziorze Ossiacher See – woda lśniła w słońcu, a my relaksowaliśmy się na pokładzie, udając, że jesteśmy na jachcie jak z reklamy.

Na zakończenie…

Niektórzy twierdzą, że podróże kształcą. My dodalibyśmy, że również integrują, bawią i… uczą planowania, kiedy się okazuje, że ktoś zapomniał paszportu. Wróciliśmy zmęczeni, opaleni i bogatsi o setki zdjęć, wspomnień i opowieści, które jeszcze długo będą rozbrzmiewać na szkolnych korytarzach.